Wiele lat temu, przy okazji zakładania jakiegoś ogrodu, uciąłem sobie dłuższą pogawędkę przy płocie z pewnym człowiekiem mieszkającym na sąsiedniej posesji. Poruszaliśmy różne tematy. Rozmowa meandrowała. Zahaczyliśmy też o bulwersującą kwestię kobiet spalonych na stosach przez tzw. "świętą inkwizycję"
Człowiek ów powiedział coś, co mnie zaszokowało, cytuję:
"No, jeśli one czarowały, to oni je spalili na stosie.
Jakby nie czarowały, toby ich nie spalili...."
Człowiek ten nie żartował.
Nie był pijany lub naćpany.
Mówił całkiem poważnie...
Przypomnę, czas i miejsce ww. rozmowy:
XXI wiek, Europa...
😖
Fragment dotyczący terenów Polski:
"W 1511 po raz pierwszy w Polsce, władze Chwaliszewa skazały i spaliły na stosie kobietę oskarżoną o bycie czarownicą. Kobietę podejrzewano, że czarami zniszczyła piwo z browarów
(...)
W XVII wieku, po sprowadzeniu jezuitów do Nysy, na terenie Księstwa nyskiego doszło do kilku fal procesów o czary i palenia rzekomych czarownic. Procesy te prowadzone w Jeseníku, Nysie, Zlatéj Horze, Głuchołazach i innych miejscowościach osiągnęły niebywałe rozmiary w skali Europy Środkowej i Śląska, gdzie na stosach spalono około 250 kobiet i dziewczynek.
W największym nasileniu pogromy czarownic miały miejsce w latach 1622, 1639–1642, 1651–1652. W roku 1622 na torturach oskarżona kobieta przyznała się do winy, wymieniając pięć innych jako swoje wspólniczki. Wszystkie one zostały spalone.
W latach 1639–1642 Johann Balthasar Liesch von Hornau, biskup pomocniczy wrocławski, wybudował specjalny piec do palenia czarownic. Zachowane akta dokumentują 27 egzekucji, jednak z umów zawieranych z katami wynika, że liczba ofiar była znacznie wyższa[13].
Największa fala miała miejsce w latach 1651–1652[14]. Ostatnie procesy o czary na terenie Księstwa Nyskiego zakończone spaleniem ofiar miały miejsce w latach 1683–1684, gdy stracono dwie kobiety i mężczyznę[13].
W 1701 roku pruski sąd w Stolp (obecny Słupsk) skazał na spalenie na stosie katoliczkę Kathrin Zimmermann podejrzewaną o czary[15].
Według anonimowej relacji, podpisanej X.A.R., opublikowanej w roku 1835, na wzgórzu zwanym Wzgórzem Czarownic znajdującym się pod Doruchowem w roku 1775 miano spalić na stosie 11 kobiet oskarżonych o rzucanie czarów na miejscową dziedziczkę i utrzymywanie kontaktów z diabłami.
Trzy oskarżone miały wcześniej umrzeć podczas tortur.
(...)
W Archiwum Akt Dawnych w Ostrzeszowie znajduje się dokument z roku 1783, według którego wójt i ławnicy z Grabowa nad Prosną zostali usunięci z urzędów za to, że wezwani przez dziedzica z Doruchowa skazali na spalenie na stosie 6 kobiet uznanych za czarownice[16]."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz