Wiersze

   

...butne, harde, narowiste, porażające, przeszywające, wzruszające, rozdzierające, niepokorne, niegrzeczne, frywolne, obrazoburcze, satyryczne, ironiczne, 
wstrząsające, zniewalające, metafizyczne, liryczne...

                                                                    

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Andrzej Bursa "Ogród Luizy"


W czerwcu najpiękniej ogród zakwita Luizy
Którego nieistnienie zabija jak topór
Zawieszony na tęczy pod gwarancją wizji
Rozżarza się w olśnienie purpurowych kopuł
W czerwcu najpiękniej ogród zakwita Luizy

Luiza której lekkość gracja i swoboda
Metal z różą a krzemień z obłokiem kojarzy
Biega bezbronna w ciemnych lewadach ogrodu
Serca wyryte w korze mając na swej straży
Luiza której lekkość gracja i swoboda

Kawalkada dąbrowy czujność sarnich blasków
Gamę śmiechu Luizy powtarza gdy ona
Rozrzucająca włosów rozgwiazdę na piasku
Poddaje nagie gardło śmiechem zwyciężona
Kawalkada dąbrowy czujność sarnich blasków

Łaskę Luizy może zdobyć tylko męstwo
Pewność rzutu i nerwów szaleńcze napięcie
Zwycięzco umazany gęstą krwią zwierzęcą
Przynieś jej lwią paszczękę i serce łabędzie
Łaskę Luizy może zdobyć tylko męstwo

Prostotę tajemnicy ogrodu Luizy
Labiryntów i altan puszcz i klombów kwietnych
Ptaszarni i rykowisk gonów gazel chyżych
Pojąć potrafi tylko prawy i szlachetny
Prostotę tajemnicy ogrodu Luizy

Którego nieistnienie zabija jak topór
Realnością śmiertelnych poczekalni ziemi
Przeklęty rojeniami dzieci i idiotów
Wydrwiony mgieł nonsensem ginie w neurastenii

Którego nieistnienie zabija jak topór

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Andrzej Bursa,
"Sobota"

Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość

możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywacz rozwoju małych miasteczek

ale
.......mam w dupie małe miasteczka
.......mam w dupie małe miasteczka
.......mam w dupie małe miasteczka

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Andrzej Bursa
"Pożegnanie z psem"


Na szept mój wielki łeb się poruszył.

No cóż, mój drogi - bieda.
Przykro mi bardzo, ale brak funduszów.

Trzeba cię sprzedać.
Już nie będę pod przewodem twoich czujnych uszu

Brnął w puszcz matecznikach, wykrotach.

Nie będzie już puszczy,
Będzie park Jordana - pełen błota.

Ach, jakie ty miałeś skoki i susy,
Jak szczałeś z łapy triumfalnym zadarciem,
Wiatr płoszyłeś ogona białym pióropuszem.

Ale trudno, nie ma żarcia.
Ty dużo potrzebujesz, to wiadomo.
U mnie zawsze tragedia z groszem,
Zresztą straszy kłopot był w domu:
Już pożarłeś czterech listonoszy.
No, chodź tu, chodź, jaki pobłysk wilczy
Czołga się ukradkiem w twoich ślepiach.
Gdyby moi przyjaciele umieli tak inteligentnie milczeć,

Toby było mi o wiele lepiej.
Idź już leżeć. Nie warto płakać.
W życiu gorsze udręki będą jeszcze.
Ja kochałem nie odkryte nasze szlaki
I zmierzwioną sierść pachnącą deszczem.


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



Andrzej Bursa 
"Zgaśnij księżycu"

Z misiem w rączkach zasnęło dziecko
Miasto milczy jak tajemnica
Przyczajony za oknem zdradziecko
Zgaśnij zgaśnij księżycu!

Księżyc srebrne buduje mosty
Księżyc płacze zielonymi łzami
Ksiezyc jest tylko dla dorosłych
Zasłoń okno zasłoń okno mamo.

Z wież wysokich przez liście szpalerów
Na dorosłych zstępuje księżyc
Synek ma trzy lata dopiero
Jemu jeszcze nie wolno tęsknić.

Jeszcze będą burzliwe noce
Srebrne miasta dużo goryczy
Wstań mamusiu zasłoń okno kocem
Zgaśnij zgaśnij księżycu!


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Josif Brodski, * * * (Zawsze twierdziłem...)


Zawsze twierdziłem, że los to zły kawał.
Że po co ryba, jeżeli jest kawior.
Że z wszystkich stylów ostanie się gotyk,
bo stercząc nie naraża na kłujący dotyk.
   Siedzę przy oknie. Klony za nim mokną.
   Kochałem ludzi niewielu. Lecz mocno. 

Sądziłem, że od lasu większa jest polano.
Że po co całe dziewczę, skoro jest kolano.
Że, zaprószone pyłem spod kopyt historii,
oko Rosji odpocznie na cyplach Estonii.
   Siedzę przy oknie. Umyłem naczynia.
   Szczęście już się skończyło. Nic się nie zaczyna.

Sądziłem, że w żarówce widać męki płciowe.
Że akt miłosny winien stworzyć własną mowę.
Że, wbrew Euklidesowi, gdy coś zwężę w stożek,
nie tyle z tego zero, ile Chronos stworzę.
   Siedzę przy oknie. Wspominam dni młode.
   To się uśmiechnę, to znów splunę na podłogę.

Mówiłem, że liść każdy - to pączka zniszczenie.
Że w niewłaściwą glebę upadłszy, nasienie
nie puszcza pędu: toteż łąka czy polana
świadczy, że się Przyrodzie zdarzył grzech Onana.
   Siedzę przy oknie, zaciskając wargi.
   Cień, mój towarzysz, na ścianie się garbi.

Pieśni mojej motywu brakowało. Ale
nie na chór jest pisana. Nie dziwię się wcale,
że mi w nagrodę za takie podarki
nikt swoich nóżek nie kładzie na barki.
   Siedzę przy oknie; morze, stary raptus,
   grzmi za storami i za świstem wiatru.

Znając nasze dość niskogatunkowe czasy,
przybijam dumny stempel "towar drugiej klasy"
na swe najlepsze myśli; i niech jutro młode
przyjmie te doświadczenia z walk o każdy oddech.
   Siedzę w ciemności. I nie gorsza pewno
   ciemność w pokoju, niż ciemność na zewnątrz.

(1971, tłum. Stanisław Barańczak)


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Józef Czechowicz


Wśród drzew schylonych o północy
wśród jasnych widów złego mroku
coś się przemienia w naszej mocy
ktoś się porusza z naszym krokiem

kiedy tak idziesz w szumnej szacie
a wiatr ją targa i rozwiewa
nie bój się , ty nie idziesz sama
chodzą wraz z tobą wszystkie drzewa

ziemia jak echo minionych dni
grające w borze
a nasze cienie wśród martwych dni
wieszają zorze

dziwnie się srebrzysz aniele mój
w tęczowym piórze
nade mną góry wieżyce miast
nade mną

błękitne szerokie okna
i jasne smugi od lamp
i twoja postać , jasna postać
taką cię znam
taką cię znam


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Michał Łanuszka "Słynny niebieski płaszcz" 
wg. Leonarda Cohena, 
tł. M. Kuźmiński


Jest czwarta nad ranem i grudzień i zima
Tak piszę by spytać czy lepiej się trzymasz
Nowy Jork mroźny lecz jest mi tu miło
Na Clinton Street wszystko gra nic się nie zmieniło

Słyszałem że dawno zaszyłeś się
Gdzieś w jakiejś głuszy
Że nie masz już po co żyć
Ale przecież pamiętać to musisz

Jak wróciła Jane z puklem włosów twych i
Mówiła że dałeś go gdy
Myślałeś już jak odejść lecz
Nie odszedłeś – w tym rzecz

Ostatnio czas mocno się z tobą rozprawił
Twój słynny niebieski płaszcz spruł się w rękawie
I czekać na dworzec chodziłeś dzień w dzień
Wróciłeś do domu bez Lili Marlene

Moja kobieta była
Twoją igraszką zaliczoną
A kiedy wróciła
Nie była niczyją żoną

I pamiętam cię przystojniaczka ze snów
Z różą w zębach brak słów
Sprawdzę lepiej czy śpi

Pozdrawia cię Jane

I cóż mam powiedzieć ci bracie oprawco
Czy mówić w ogóle czy nie
I niech ci się darzy nie chowam urazy
I może nie stało się źle

A jeśli kiedyś tu wrócisz
To trafisz tu gdy
Ta kobieta czeka
A twój wróg sobie śpi

Smutek w oczach Jane – dobrze żeś umiał go zmyć
Myślałem, że on tak ma być
Więc nie robiłem z nim nic

Tak wróciła Jane z puklem włosów twych i
Mówiła że dałeś go gdy
Myślałeś już jak odejść precz


link:

Słynny niebieski płaszcz, Michał Łanuszka

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



Czesław Miłosz 
"Dzień taki szczęśliwy"


Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


gomorrha ________ 
"Szare bery"

Ojcu

Do dziś nie goją się pięty po tym skoku. Z reguły wynika raj.
A zaczęło się w winiarni na Krakowskiej, pod trzynastym -
nie ma już nikogo, kto pamiętałby kąpiel ponsardin pod nosem Wehrmachtu.
Od tego czasu wszystko pasowało jak zatrzask na jaskółkę:
wyprawy na łachy piasku pod dębliński most, po leguminę na Szeroką,
wreszcie Skałeczną do ogrodu Augustianek, przez wapienny mur.

Słowa opowiadały Ciebie. To reguła, i to, że światło interferuje bez względu
na miejsce i czas, wbijając pięty w obcym sadzie w wygasłe, słodkie słońca.
Tak i teraz, za różowozłotą mgłą, głos: najsłodsze morele, najsoczystsze grusze
przeskakuje przez mur wysypany tłuczniem, i Kazik znowu onieśmiela szare siostry chłopięcą pupą, i znowu biegniesz po murze jak po koronie Świętej Panienki, i skaczesz przed siebie, przed siebie, tam, gdzie przyrzekłeś nieśmiertelność Calypso.


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



Czesław Miłosz 
"Przy piwoniach"
                                                 
Piwonie kwitną, białe i różowe,

A w środku każdej, jak w pachnącym dzbanie,
Gromady żuczków prowadzą rozmowę,
Bo kwiat jest dany żuczkom na mieszkanie.

Matka nad klombem z piwoniami staje,
Sięga po jedną i płatki rozchyla,
I długo patrzy w piwoniowe kraje,
Dla których rokiem bywa jedna chwila.

Potem kwiat puszcza i, co sama myśli,
Głośno i dzieciom, i sobie powtarza.
A wiatr kołysze zielonymi liśćmi
I cętki światła biegają po twarzach.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Andrzej Bursa
"Poeta"

Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
O 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
zapina rozporek
Wraca chrząka
i apiat'
cierpi za miliony


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>




Rafał Wojaczek
***
Ludzie kładą się spać
Przed snem dobrze zjeść jabłko

Ja książę Akwitanii
wspinam się na drzewo
w najlepszym wyjściowym ubraniu

Podglądam sąsiadkę
rozbierającą się do snu

Dżuma zniosła sądy wartościujące powiada
inny Francuz też szalony

Lewa pierś sąsiadki
jest nieco większa od prawej
Zwichnięta symetria
to właśnie to

Potem spadłem z drzewa

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Rafał Wojaczek
"Modlitwa bohaterów"

Na brednię naszą i na naszą nędzę
Na zatwardziałość w naszym szaleństwie

I na naszego głodu głośny krzyk
Na dom nasz który opuściły sny

Na nasza mowę wielce bełkotliwą
Na rozpaczliwie niedorzeczną miłość

I na znikomość wszelkich naszych prac
Na koszmar nocy i na bezsens dnia

Na naszych mistrzów bezradnych i smutnych
Oraz na sędziów ponuro okrutnych

Na biedne matki dogorywające
Przez nasze winy chcące i niechcące

Na nasze serca obrzękłe wątroby
Na nasze wargi popękane szorstkie

Na roztrzęsione fatalnie ręce
Oraz na mózgi w daremnej męce

I na te płuca co bez powietrza
Na strach bezsenny na koszmarny zegar

Na wszystko co jest udziałem naszym
Błagamy wzgląd miej ironiczna Pani

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Mikołaj Biernacki pseud. Rodoć 
"Idylla maleńka taka"


Idylla maleńka taka:
Wróbel połyka robaka,
Wróbla kot dusi niecnota,
Pies chętnie rozdziera kota,
Psa wilk z lubością pożera,
Wilka zadławia pantera.
Panterę lew rwie na ćwierci,
Lwa - człowiek; a sam, po śmierci
Staje się łupem robaka.
Idylla maleńka taka.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Cyprian Kamil Norwid 
"Do Józefa Bohdana Zaleskiego"

/.../
5.

A jam chłopię z dróg krzyżowych,
Zza trzęsawisk olszynowych,
Gdzie mdłe jęczą cienie -
I głód zemsty w sercu u mnie
Już wyrodził się jak w trumnie
Chude lisa szczenię.

/.../

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Josif Brodski, "Powrócisz do kraju..."

Kiedyś powrócisz do kraju. No właśnie.
Zobacz, czy jesteś tu potrzebny komuś,
czy ktoś się może z tobą zaprzyjaźnić?
Kup na kolację, wracając do domu,

byle jakiego czerwonego wina,
popatrz przez okno, zastanów się chwilę:
wszystko to twoja, tylko twoja wina.
I chwała Bogu. Świetnie. Tylko tyle.

Dobrze, że nie masz tu kogo obwiniać,
dobrze, że z nikim nie masz żadnych więzi,
że nie ma kogoś, kto ciebie jedynie
musiałby kochać aż do samej śmierci.

Dobrze, że nigdy w czas mrocznej zamieci
nie prowadziła cię ręka pomocna
i jak to dobrze samemu na świecie
wędrować pieszo z szumiącego dworca.

Dobrze, że możesz, wracając do kraju,
odnaleźć siebie wśród słów zapomnianych
i pojmiesz nagle, że dusza pomału
zacznie się troszczyć o nowe przemiany.

(1961, tł. Katarzyna Krzyżewska) 


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Josif Brodski, *** (Kochana...)



Kochana, wyszedłem dziś z domu wieczorem na plażę
odetchnąć świeżym powiewem oceanu.
W parterze zachód dopalał się chińskim wachlarzem,
a chmura się kłębiła, jak wieko fortepianu.

Przed ćwierćwieczem zajadałaś daktyle i szaszłyki,
rysowałaś tuszem, czasami śpiewałaś,
byłaś ze mną, ale odeszłaś z inżynierem chemikiem
i, sądząc z listów, koszmarnie zgłupiałaś.

Teraz można cię spotkać w metropolii i w powiecie
na pogrzebach przyjaciół odchodzących masowo
i rad jestem, że są przestrzenie na świecie
bardziej niewiarygodne, niż między mną i tobą.

Nie zrozum mnie źle. Z twoim głosem, imieniem i ciałem
nic się nie wiąże. Nikt ich nie zniszczył. Ale by osobę
tę jedną zapomnieć - potrzebne życie całe,
co najmniej jedno. Ja to mam za sobą.

Powiodło ci się, owszem. Sądzisz, że prócz zdjęcia
pozostaniesz bez zmarszczek, młoda, z ironią zjadliwą?
Czas pojmie swe bezprawie w zetknięciu z pamięcią.
Palę w ciemności i wdycham zgniliznę odpływu.

(1988, tłum. Katarzyna Krzyżewska)


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Jaromír Nohavica - Gdy odwalę kitę


Gdy czarne papierowe buty rano już ubiorę,
A stara zyska pewność, że mi szychta wisi kalafiorem,
to wyjdzie długi pochód mych żałobnych gości
na Śląską Ostrawę po Sikory moście.

Gdy odwalę kitę
To będzie gites.
Cudnie, fajnie i gites,
gdy definitywnie odwalę kitę

A że wszyscy mi są bliscy, to niech dzisiaj się uraczą,
niechaj rżnie muzyka, wino płynie, moje baby płaczą.
I tak jak w robocie nie dawałem ciała -
chcę, by moja stypa była jak ta lala,

Niech będzie gites.
Cudna, fajna i gites,
gdy definitywnie odwalę kitę.

Co niektórych zwali w niezłej chwili, niech ja skonam,
wie coś o tym kochanica, tego, co był zszedł, Macdona.
Więc jeśli miałbym wybrać - w łóżku czy też w klubie -
niech mnie trafi w trakcie tego, co tak lubię

To będzie gites.
Cudnie, fajnie i gites,
gdy definitywnie odwalę kitę.

Jedną mam wątpliwość - zabrać Żywca czy Red Bulla,
żeby tam na górze nie wyjść na jakiegoś ciula.
Ja tam z sobą biorę flaszkę starej starki,
bo nie może szkodzić, gdy się nie przebiera miarki

To będzie gites.
Cudnie, fajnie i gites,
gdy definitywnie odwalę kitę.

Wiem, że Cię Boże nie ma, ale w końcu gdybyś był tak
Daj mnie tam, gdzie dawno siedzi stary Lojza Miltag.
Z Lojzą razem w budzie u Orłowej, potem zaś na dole
fedrując w mozole, toteż daj nam wspólną dolę

To będzie w pytę.
Cudnie, fajnie i w pytę,
gdy definitywnie odwalę kitę.

Gdy czarne papierowe buty rano już ubiorę,
a stara zyska pewność, że mi szychta wisi kalafiorem -
wszystkie moje plany tak niewiele znaczą.
W sumie było nieźle, ludzie mi wybaczą

Gdy odwalę kitę.
Cudnie, fajnie i gites,
gdy definitywnie odwalę kitę.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Yasmin Levy 
Urodziłam się w Alamo


Nie mam swego miejsca
Nie mam swego kraju
Nie mam ojczyzny

Palcem krzeszę ogień
Sercem ci śpiewam
Moje serce płacze

Urodziłam się w Alamo
Urodziłam się w Alamo

Nie mam swego miejsca
Nie mam swego kraju
Nie mam ojczyzny



Yasmin Levy  
Naci en Alamo

No tengo lugar
Y no tengo paisaje
Yo me no tengo patria

Con mi dedo, hago el fuego
Y con mi corazón te canto
La cuerda de mi corazón llora

Nací en Álamo
Nací en Álamo

No tengo lugar
Y no tengo paisaje
Yo me no tengo patria


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Paweł Ogrodnik
"Karma, czyli powrót śliwki zatrutej podstępnie"

Zatruta śliwka podana znienacka
Ziejąca trutką telefonu słuchawka

Jak złote pszczoły do kwiatu dalii
powrócą kiedyś do kanalii

Jak pomazana trucizną drabina i lina
Co juchą nagłą buchnęły z ryja

Zatruty dom niezdatny do spania
Do żmij  powróci
koszmarem nie do wytrzymania

Próby miłości czyjejś zabicia 
wrócą, w rozpadzie gadziego życia

Dla debilnych łbów zbyt wielka to praca
zrozumieć, że wszystko powraca...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam 🖐

    Alfabet Piotra S. jest wciąż w trakcie tworzenia.  Wiele haseł jest już gotowych, ale ogromna większość jest wciąż do opracowania. Ich r...